czwartek, 30 sierpnia 2007

"No, to se z nim pogadałem..."

Dobra, po kolei.
Z zamknięcia niewiele wyszło, bo musiałem otworzyć drzwi. Nie było innej rady...oczywiście od razu zaczęły się pytania o to, dlaczego tak zrobiłem?dlaczego się zamknąłem?i co się ze mną dzieje?i żebym powiedział, jak mi można pomóc?heh, nawet do psychiatry chcą mnie wysłać...każde z tych pytań zbywałem jakimiś pomrukiem. Kurde!czy to takie dziwne, że chcę się odciąć od świata?od innych?widocznie tak. Mówi się trudno :/
sznyty...w sumie około 23 na obydwu rękach. Plus kilka na nogach. Raczej będzie więcej...dziś przeczytałem ciekawe zdanie-"I want to kill myself, but I don't want to die"...pasuje idealnie do mojej sytuacji. Lubię to...przez rok tego nie robiłem...teraz nadrabiam zaległości. Będzie lipa, jak ktoś z rodzinki to zauważy. Bo nie będą potrafili zrozumieć tego, że takie zachowanie może być normalne...i że pomaga...
Teraz komentarze. Tanatos, ja już nie mam siły. Nie wierzę, że cokolwiek się zmieni na lepsze. Jeśli już, to na gorsze. Rozczarowania, zawody, łamanie danego słowa, zwodzenie. Mam dość. W dodatku nie widać (a może ja nie widzę?) najmniejszej szansy na poprawę. To jest po prostu niemożliwe. To jest błędne koło. No bo spójrzmy prawdzie w oczy. Kto byłby zainteresowany osobą, która nie potrafi zmierzyć się z życiem, kaleczy się, poddaje, ucieka, nie dostrzega żadnej radości i nie potrafi już wierzyć?no kto?Nikt. Wiem o tym. A ta świadomość powoduje, że się tnę, uciekam, nie cieszę, zamykam się w sobie. Błędne koło, albo kwadratura koła. Do wyboru...
niemniej jednak jestem Ci naprawdę bardzo, bardzo, bardzo wdzięczny za Twoje słowa. Mogę Ci obiecać jedno. Dziś w nocy nie sięgnę po żyletkę, choć mam na to wielką ochotę. Ale dziś się nie dam :)

Dżemordko, do Ciebie mam następującą prośbę. Nie pisz "Twoja Dżemordka". Nie jesteś moja i, jak oboje wiemy, nigdy moją nie będziesz. Będąc na miejscu R. raczej nie byłbym zachwycony, gdybym zobaczył taki zwrot nieskierowany do mnie :roll: Druga sprawa, to pytanie, czy myślałem o Tobie w czasie planów samounicestwienia?hmm, jakby to powiedzieć...widzisz, ja Cię naprawdę bardzo, bardzo lubię. Ale...nie znamy się na tyle, żebym mógł powiedzieć, że jesteśmy przyjaciółmi. Dlatego takie pytanie, jak Twoje, jest...trudne słowo...nieadekwatne(?).
Zastanawiałem się nad tym, co napisałaś...że ten blog nie jest po to, żeby się żegnać. może masz i rację. Może jest próbą wołania o pomoc?może...nie wiem...faktem jednak pozostaje to, że kilka dni temu niewiele brakowało, żebym ze sobą skończył. Albo przynajmniej spróbował to zrobić...
ogólnie ostro napisałaś...nie wiem, czy wiesz, ale osobie z myślami samobójczymi nie powinno się pisać takich rzeczy. No ale ja chyba wyjątkiem jestem, bo choć na początku się wkurzyłem, to za drugim razem przeczytałem na spokojnie.
Widzisz, to wszystko nie jest takie proste...tu nie pomoże zwykłe "nie martw się, głowa do góry, będzie dobrze". Bo ja wiem, że NIE będzie.
Co nie zmienia faktu, że najprawdopodobniej jeden dzień życia jeszcze jest przede mną...między innymi dzięki Tobie...się okaże, co będzie dalej...

PS. uczyć się, czy nie...na razie nie...

Brak komentarzy: